Strona:Ziemia Polska w piesni 049.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy
Litewskie, tak poważne i tak pełne krasy!
Czeremchy, oplatane dzikich chmielów wieńcem,
Jarzębiny ze świeżym, pasterskim rumieńcem,
Leszczyna, jak menada, z zielonemi berły,
Ubranemi jak w grona, w orzechowe perły;
A niżej, dziatwa leśna: głóg w objęciu kalin,
Ożyna, czarne usta tuląca do malin.
Drzewa i krzewy liśćmi wzięły się za ręce,
Jak do tańca stające panny i młodzieńce;
Wkoło pary małżonków. Stoi pośród grona
Para, nad całą leśną gromadą wzniesiona
Wysmukłością kibici i barwy powabem:
Brzoza, biała kochanka, z małżonkiem swym grabem.
A dalej, jakby starce na dzieci i wnuki
Patrzą, siedząc w milczeniu, tu sędziwe buki,
Tam matrony topole, i mchami brodaty
Dąb, włożywszy pięć wieków na swój kark garbaty,
Wspiera się, jak na grobów połamanych słupach,
Na dębów, przodków swoich, skamieniałych trupach.

Adam Mickiewicz.


KOLEBKA ADAMA.

Nieraz mi w oczy strach zagląda blady,
Istotą całą wzdrygam się do głębi,
Jak ci, co widmo ujrzeli zagłady.

Lecz gdy tak dreszcz mną potrząsa i ziębi,
Jak ptak spłoszony, — myśl do kraju słońca
Pierzcha... i zwolna, niby puch gołębi,

Jak na doliny mgła w srebrach miesiąca,
Spokój na duszę spływa. — O, Hellado!
Hellado, w krasie wieczystej stojąca,