Strona:Z ziemi chełmskiej (Reymont) 048.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.


O świcie ruszyłem dalej.
Jakby w pobożnej pielgrzymce po takich stacyach polskiej Kalwaryi, jak Łomazy, Piszczac, Biała, Horbów, Pratulin, Janów, i tylu innych miejscach, wsławionych cudami chłopskiej wiary i męczeństwa.
I tym krwawym, bolesnym szlakiem, nad którym jeszcze niedawno szalały burze i pioruny, droga ciągnęła mi się kręto i długo, gdyż często musiałem zbaczać do wiosek i folwarków, pogubionych wśród lasów, do chałup, dworów i plebanii, ale najczęściej do chałup, między dawnych »opornych«, między lud, zahartowany w cierpieniach i tak bardzo uświadomiony, a który znowu czekają nowe, może jeszcze sroższe walki o samo już tylko istnienie.
Przez parę tygodni jeździłem po tych cichych, oprzędzonych melancholią i dziwnym smutkiem ziemiach, gdzie każda wieś była przez całe dziesiątki lat niezdobytą twierdzą, każda chałupa okopem walczących do ostatniego tchnienia i każdy człowiek nieustraszonym bojownikiem świętej sprawy.
A codziennie słuchałem wstrząsających opowiadań o przeszłości, codziennie ktoś mi odsłaniał