Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 287.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odejścia pociągu, pakują pasażera do kuli, kulę do armaty i — paf!... pasażer kicha na jednej stacyi, a na drugiej mówią mu już: na zdrowie!
Eks-krawiec zatrzymał w powietrzu niesioną do wąsów szczoteczkę i usta otworzył — ale nic nie powiedział.
— Co się zaś tycze pstryko-elastyka — kończył tamten — wynalazek ten nie zdobył sobie jeszcze uznania, na jakie zasługuje. Szkoda! jest bowiem nadzwyczaj prosty i praktyczny. Wyobraź sobie pan dobrodziej grubą, ale to bardzo grubą, linę z gumy elastyki, zwanej inaczej »gumulastyką«. Jeden koniec tej liny jest przytwierdzony na stacyi A., a drugi, za pomocą odpowiednich przyrządów, wyciągnięty aż do stacyi B. Na tej ostatniej, przyczepia się do niego wagon z pasażerami, poczem, na znak dany przez zawiadowcę, konduktor linę puszcza, i — pstryk!...
Za oknem pocztylion zatrąbił powtórnie, przerywając młodzieńcowi wykład.
Wstał, odział się we wspaniałe barany, zielony kapelusz przed zwierciadełkiem zawadyacko nasadził. Następnie zabrał się do żegnania towarzyszów podróży.
Drzemiący dzierżawca został przezeń zbudzony i w oba policzki »siarczyście« ucałowany. Przyśniło mu się pewnie, że na jarmarku w Pułtusku odnawia przyjaźń z dawno niewidzianym sąsiadem.
Potem farmaceuta do mnie przystąpił.
— Żegnam kolegę! — wyrzekł, silnie wstrząsając moją rękę. — Żegnam i życzę dobrego apetytu na kluski z makiem.
Przymrużonemi oczyma spojrzał na moją zwierzchnią, wiatrem podszytą, odzież.
— Kolega, widzę, hartujesz się. To bardzo chwalebne, ale — radzę nie przesadzać. Czasem z takiej sztuki można dostać feleru