Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 200.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widywaniu trzeciej, bodaj z tych wszystkich najgroźniejszej, burzy. Jakoż nie myli się. Zaledwie zamknęły się drzwi za kucharką, zaledwie mieli dość czasu, aby otrzeć nogi ze śniegu, gdy na progu stanęła pani aptekarzowa. Jedno na nią spojrzenie dało znać Chaimowi o groźnym tej niewiasty nastroju.
— Myślałam, że chyba nigdy nie zjawicie się. Skaranie boskie z takimi krawcami! Mało to dnia było? Trzeba koniecznie doczekać się nocy, aby ludziom spokoju nie dawać.
— Dużo było roboty — wtrącił półgłosem Chaim.
— Dużo roboty! słyszeliście go? A nie trzymaliście to jej blizko miesiąc? Partactwo a nie robota. Zobaczymy jeszcze, czy to da się włożyć.
— Fajne wyszła sukienka — ozwał się Chaim tak uprzejmie, jakby odpowiadał na dobór najmilszych komplementów.
— Nie zachwalaj mnie tylko, bo cierpieć tego nie mogę. Zawsze wtedy chwalicie, gdy najgorzej jest uszyte, wam się już zdaje, że ludzie sami oczów nie mają. Pokaż no.
— Chaim, milcząc, rozwinął pakunek i, ująwszy suknię w dwa palce, tryumfalnie podniósł ją do góry.
Oczy aptekarzowej zrazu zabłysły zadowoleniem; lecz prędko opanowała wzruszenie, wzięła suknię z rąk Chaima i do gruntu opatrywać ją zaczęła, ostrej krytyce poddając każdy szew, każde zagięcie kroju.
— Partactwo i tyle! — zakończyła wyczerpawszy cały zapas słów oburzenia i, unosząc suknię, wyszła do pokoju. Chaim wielce zafrasowany, wśliznął się za nią na palcach.
Przykra to jest rzecz widzieć zawiedzione swe nadzieje; tem przykrzejsza, gdy one opierały się na żmudnej i długiej pracy, z gorliwością podjętej. Aptekarzowa nazwała go niedbałym, lekceważącym swoich pracodawców robotnikiem, i nie ona jedna; zarzut ten spotykał go często. A jednak on sam wie tylko, ile szczerej chęci