Strona:Wykolejony (Gruszecki) 14.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wejście służącej, której polecił poprosić panią a sam przypatrywał się sztychom z dziejów Rzymu, oprawnym w czarne ramy.
Po chwili weszła do pokoju niemłoda, trochę pochylona kobieta, której ręce serdecznie ucałował przybyły.
— Lecz z kimże mam zaszczyt?... mówiła zakłopotana gospodyni.
— Jakto, nie poznaje mnie cioteczka?
— To ty! Stasiu! A pójdż-że bliżej, niechże ci się przypatrzę, to prawdziwa niespodzianka, a jak urosłeś, wypiękniałeś; ale oczy, to już wykapane matki.
Nie mogła się dość nacieszyć, napatrzeć na Stanisława.
— Cóż, czy przyjmie mnie cioteczka na jakiś czas? przyjechałem tu trochę odpocząć, orzeźwić się, zobaczyć ciocię kochaną...
— Ty się pytasz, niedobry. Ale, ale, gdzie to twoje rzeczy? Karolowo, Karolowo, a znieś no panicza rzeczy, mówiła, otwierając drzwi do sieni, a i ty chodź-no tutaj Helciu, czy pamiętasz ją Stasiu, toż-to było takie maleństwo, jak odjechałeś...
Maleństwo to była panna Helena, licząca 17 lat. Śliczne ciemno-popielate włosy, zdawały się przeciążać foremną główkę. Twarzy-