Strona:Siostry bliźniaczki from Kuryer Codzienny Y1896 No14 part4.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zaakceptuję.
— Bez zastrzeżeń?
— Dobrze. — Więc zostań pan w Paryżu, pojadę sam.
— Kiedy ksiądz zamierza wyjechać?
— Jak najprędzej, zapewne jutro.
— Więc życzę szczęśliwej podróży, aby ksiądz zastał hrabiego przy życiu.
Słowa te były na swojem miejscu, lecz ton, jakim Gilbert je wypowiedział, brzmiał jak dzwon pogrzebowy.
Nikczemnik życzył śmierci stryjowi i dobroczyńcy swej żony.
— W dzisiejszych warunkach wszystkiego spodziewać się można i rzeczy najstraszniejszej — oblężenia. W razie oporu niemcy zechcą głodem zmusić Paryż do poddania się. Weźcie więc to — rzekł kapłan, wyjąwszy z kieszeni i kładąc na stole bilet pięćsetfrankowy. — Będziecie mieli o czem doczekać się mego powrotu z Fenestranges, a może Bóg da, że przyniosę wam jaką wiadomość dobrą.
— Dziękuję ci! — ze łzami w oczach zawołała Hanryka. — Powiedz stryjowi, że nie miałam jednej chwili, w której nie myślałabym o nim, że jestem mu wdzięczną, że będę się modliła o jego zdrowie.
Ne mogła mówić więcej, gdyż łkania stłumiły jej słowa.
— Bądź spokojną. Nie zaniedbam niczego, co tylko będzie można uczynić w waszym interesie. Do widzenia!
I wyszedł pospiesznie, by przed szyderczym wzrokiem Gilberta ukryć cisnące się do oczów łzy.