Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 051.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strasz (pzytrzymując go) Piłem, ale nie do ciebie, więc nie urażaj się... nie jednemu psu łyżek... Więc tedy, ten... jakże mu tam.. miał swoich amfitrjonów, z którymi całe noce się łajdaczył, był z nimi „per ty“... tak jak my... ale strzegł się pokazywać w ich towarzystwie w jasny dzień... tak naprzykład w saskim ogrodzie po sumie. Miał inne znajomości nocne, a inne dzienne. Słuchajno, czy ty mnie traktujesz jako nocnę, pokątną znajomość?
Kotwicz. Aleś ty się, widzę, ululał na prawdę.. a to ładnie, w dzień ślubu.
Strasz Nie bój się o mnie.. Dajno mi wody.
Kotwicz (wstaje i nalewa z karafki) Muszę ci służyć jak dziecku...
Strasz Nieprawda! dziecku byś tak nie służył... bo nicby ci z tego nie przyszło. (pije) cukry i wino przynieśli?
Kotwicz. Jest wszystko.
Strasz. Pewnoś znowu rozdał z parę rubli na piwo, bo ty lubisz szastać z cudzego.
Kotwicz (wąchając dym z cygara, które pali Strasz) Jakieś dobre cygaro... nie masz tam jeszcze z jednego?
Strasz (dając mu cygarnicę) Na, masz... czerp... weź sobie z parę do kieszeni, znaj pana.
Kotwicz. Gdzieżeście tak bomblowali?
Strasz. Wyprawiałem śniadanie tym wyżeraczom.. na pożegnanie stanu kawalerskiego.
Kotwicz. Ale fe! (śmiejąc się) Na pożegnanie! (p. c.) kobiety były?
Strasz. Jak myślisz?
Kotwicz Walerka? (uderzając go) Hultaj! (po chwili) Ale słuchajno, z tym szambelanicem trzebaby jakoś...
Strasz. Co, trzebaby?
Kotwicz. Bój się Boga on goły jak święty turecki... daj mu co odczepnego.
Strasz. Mój kochany, złapaliście mnie i doicie już do ostatniego. Czy myślisz, że tak ciągle będę na to pozwalał?
Kotwicz O! znowu nie fanfaronuj!
Strasz. Co? nie złapaliście mnie?
Kotwicz. Dajno pokój tak między nami mówiąc, zyskujesz pozycję, wchodzisz w koligacje.
Strasz. Tego towaru za miły grosz zawsze dostanie.
Kotwicz. Ale piękność okrzyczana... wszyscy ci zazdroszczą, możesz się pysznić.
Strasz Koczkodana bym nie wziął. Za swoje pieniądze powinienem zaimponować. Płacę! do miljon djabłów gotówką, i tandety nie chcę.
Kotwicz No, no, no! tylko się nie gorączkuj.
Strasz. To nie błaznuj.
Kotwicz. Zapominasz się.
Strasz. Jeżeli ci się zdaje żem pijany, to się grubo mylisz... jestem przy zdrowych zmysłach, zdrowszych niż wy wszyscy. Możecie mnie naciągać, ale tylko do pewnego stopnia.. to sobie powiedziałem, bo golizny się boję jak zarazy. Przychodzi mi to na myśl ile razy patrzę na was... ty naprzykład, wyrzucałeś pełnemi garściami, a dziś w łapę byś mnie pocałował za kilka rubli.