Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 021.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, że mógłby kto spostrzedz... (oglądając się machinalnie, spostrzega Gabrjelę).
Gabrjela (wchodząc z lewej strony) Usłyszałam turkot, byłam pewną że to panowie z polowania, tymczasem przez okno spostrzegłam powóz z Zabrodzia... miła dla mnie niespodzianka.. Jak się masz. (całują się).
Pola (zakłopotana albumem, którego nie wypuszcza z rąk) Podobno mama słaba.
Gabrjela. Trochę migreny, ale już przeszło... teraz usnęła... ucieszy się bardzo, gdy cię zobaczy, tak dawno już nie byłaś u nas.
Pola (j. w.) Podobną wymówkę mogłabym i ja tobie zrobić... (n. s.) To się złapałam... gdybym mogła wsunąć napowrót. (udaje że przegląda album).
Gabrjela. Cóżeś ty się tak zagłębiła w tem albumie, nie ma tam nic ciekawego, same wybierki przeznaczone na plondrowanie.
Pola (szybko chowa fotografię do kieszonki; n. s.) Stało się! (głośno, przewracając karty albumu na chybił trafił, zmięszana) Tak sobie, przeglądam... ale istotnie, ile tu brakuje! pełno pustych miejsc... (n. s.) E, przecież nikomu nie przyjdzie na myśl... (głośno) Kto jest ten młody mężczyzna?
Gabrjela. Młody mężczyzna, ten?... ha, ha .. czy ci się podobał?
Pola. Ma wyraz twarzy uderzający.. (n. s.) nie wiem sama, co mówię.
Gabrjela. To nasz daleki kuzyn.. oryginał sławnie brzydki, ale kolosalnie bogaty... Powiedz sama, czy nie ma on wypisanego na czole: materjał na męża!
Pola. Dla czego?
Gabrjela. Dla tych właśnie przymiotów. Wyobraź sobie, dostał kobietę wykształconą i prześliczną, która jest z nim najszczęśliwszą.
Pola. Mógł się przecie podobać.
Gabrjela. Jako partja, bezwątpienia... kochała się szalenie w innym, i kocha go podobno jeszcze... ale pokazała się kobietą dziwnego hartu.
Pola. Inaczejbym to nazwała.
Gabrjela. Wyratowała z nędzy matkę.
Pola. A! więc po prostu spełniła ofiarę.
Gabrjela. Na której przedewszystkiem sama zyskała grubo, dostawszy męża zgadującego jej myśli i dogadzającego najkapryśniejszym zachceniom... to nic więcej, tylko dowód praktyczności, której mogłybyśmy jej wszystkie pozazdrościć.
Pola. Dziękuję za to.
Gabrjela. Ale bo my popełniamy zwykle ten błąd, że nadto dajemy się powodować czułostkowości... po romansowych głowach snują się obrazy sielankowego szczęścia, które jako marzenia chorobliwe narażają nas tylko na spadanie z obłoków.
Pola. Nawet choćby się urzeczywistniły?
Gabrjela. Alboż to się trafia?
Pola. A małżeństwo z miłości?
Gabrjela. Raz na tysiąc razy, moja droga, wielki los na loterji; jakiegoż to trzeba zbiegu okoliczności, żeby zadowolnić zarazem i pragnienie serca i wymagania rozumu.
Pola. Gdy chodzi o szczęście całego życia, zdaje mi się, że powinnyśmy się radzić tylko serca.