Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 086.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Niechajby przyszedł do tego hołysza,
On-by dostarczył mu jej. Myśl ta była,
Niestety! wróżbą mej potrzeby własnej;
Sam w niej dziś jestem i tenże sam człowiek
Z potrzeby będzie musiał jej zaradzić.
Jeżeli się nie mylę, tu on mieszka;
Z powodu święta kram jego zamknięty. —
Hej! aptekarzu!
(Wchodzi aptekarz).
Aptekarz.Któż to woła takim
Donośnym głosem?
Romeo.Zbliż się tu, człowieku.
Widzę, że jesteś w niezamożnym stanie;
Weź te czterdzieści dukatów, a daj mi
Drachmę trucizny takiej, coby mogła
Po wszystkich żyłach rozejść się od razu
I nienawistne życie odjąć temu,
Co jej zażyje; coby tak gwałtownie
Wygnała oddech z piersi, jak gwałtownie
Lontem dotknięty proch wypędza pocisk
Z czeluści działa.
Aptekarz.Mam ja taki środek;
Ale w Mantui prawo śmiercią karze
Każdego, co się waży go udzielić.
Romeo. Tak bardzo jesteś biedny, tak cię srodze
Los upośledza i boisz się umrzeć?
Głód z twych lic, z oczu patrzy niedostatek;
Łatana nędza wisi na twym grzbiecie;
Świat ci nie sprzyja, ani prawo świata,
Bo świat nie daje-ć prawa być bogatym;
Drwij więc z praw, przyjm to i przestań być biednym.
Aptekarz. Ubóstwo, a nie chęć skłania mnie uledz.
Romeo. Ubóstwo twoje też, nie chęć opłacam.
Aptekarz. Weź pan to, rozczyń w jakimkolwiek płynie
I płyn ten wypij, a choćbyś miał siłę
Trzydziestu ludzi, wnet wyzioniesz ducha!
Romeo. Oto masz złoto, tę truciznę zgubną
Dla duszy ludzkiej, która więcej zabójstw
Na tym obmierzłym świecie dokonywa,
Niż owe marne preparaty, których
Pod karą śmierci sprzedać ci nie wolno.
Nie ty mnie, ja ci sprzedałem truciznę.
Bądź zdrów: kup strawy i odziej się w mięso. —