Strona:Rej Figliki 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Páni co pacierzá ucżyłá.

JEden s pánią rozmawiał ćicho ſwoie rzecży,
Páni mowić nie ſmiáłá, máiąc ſie ná piecży.
Aż go potym ſpytáłá, ieſli pacierz umie,
A co ieſt, prziydzi twe ſnádnie mogę tucżyć,
Jedno wy bądź twa wola ráczcie ſie náucżyć.
Nie wwodź nas ná pokuſy, boć dáleko chodzić,
Ale kto chce we wſzytko ſnadnie więc ugodzić.



Co podle żony nie chciał w niebie ſieść.

CHłopu żoná umárłá, á on rychło potym,
Y kołátał do niebá, nic nie myſląc o tym.
Otworzył mu ſwięty Piotr, to tobie zá ono,
Coś mi więc cżaſem pośćił, będzye otworzono.
Idziſz ſiądź podleżony: ten za tu ieſt pytał,
Rzekł Piotr iż ieſt, á ten ſie ná zad precż wroćić chciał.
Mowiąc: wierzę iż Wilcy y ći będą w niebie,
Ja wolę précż, bo niechcę, mieć iey podle ſiebie.



Co ſie ſzubieńcżniká bali.

OBieſzono ná Dębie, chłopá podle drogi,
Drugi o nim nie wiedząc, proſtacżek ubogi.
Uſnął pod onym Dębem, drudzy gdy miyáli,
Ná onego co wiſiał żártuiąc wołáli:
Już ten z námi nie poydzie, on uſłyſzał co ſpał,
Pocżkaycie iedno máło, wnet poydę záwołał.
Ci mniemáłi by zdechły, ſkokiem uciekáli;
On zá nimi że ledwe iż nie pozdycháli.