Strona:Rej Figliki 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Ksiądz do Kozłá podobien.

PRzyſzedł ksiądz s długą brodą, miedzy towárzyſze,
S poſtáwą á s powagą, idąc ſie kołyſze.
Powſtáli przećiw niemu, á ieden ich ſpytał,
Jeſliżeby w tey brodzye, iákie ſwiarośći miał.
Bo widzę iż nie iemu, brodzie ſie kłániacie,
A przecżże zá ſwiętego też Kozłá nie macie.
Bo ten ktemu podobien, poſtawą urodą,
Y umie też náſz Kozieł ták potrzęſać brodą.



Co niechciał bogátey żony.

ZOłnierz rzekł porwaná tá, ſłużbá dyabłu więcey,
Już ſie pewnie ożenię, ledá gdzie napręcey.
Poymę ſobie k ſwey woli ubogą dziewecżkę,
Wyćwicżę ią pomyſli ſobie by owiecżkę.
Drugi rzecże miłochu, nie bacżyſz wſzytkiego,
Ze zła miłość o głodzie, zápomnałeś tego.
Bo gdzie chudy ubogą zá ſobą pociągnie,
Prętko ſie miedzy nimi wnet ſzpital zálągnie.



Co Sowę zyadł.

JEdnego z náſzey bráciey Sową nákarmili,
S korzeniem ná połmiſek pięknie przypráwili.
Potym głowę przynieſli, ſpołu y z nogámi,
A ten rzecże iużći zle, pánie rácż być z námi.
Y pierdnie śiłnym głoſem, otożći iuż huka,
A kędyby wylázłá pewnie dziury ſzuka.
Ale wy tám ná tyle bądźcie pilni dzyeći,
Łápaycieſz wiec zębámi, boć pewnie wyleći.