Strona:Rej Figliki 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Co brząkáiąc obyad płáćił.

JEden będąc w goſpodzie tędy drudzy iedli,
Siedział dáleko miſy, oni bliżey ſiedli.
Ano ieść y prze támty, było bárzo máło,
Temu práwie ná ſzpicy, nic ſie nie doſtáło.
Wyiął złoty y pocżął im brzękać ná ſtole,
Goſpodarzu toć płácę, moy miły Sokole.
Bo iákom ia z dáleká, nic nie iedząc krząkał,
Tákże ſie ty náſłuchay, kiedyć będę brząkał.



Iż żydow máło, kſiężey, á ſláchty.

JEden mowił iż máło, żydow á kápłanow,
A ktemu też ſláchćicow, chorohewnych pánow.
By żydow doſyc było, lichwyby nie brano,
A kſiężey beneficiy wiele nie dawano.
Chłopiby też do Herbow nigdy ſie nie bráli,
Ale iż wſzego máło, więc ſie w to událi.
Ze wſzyſcy lichwę biorą, kſiądz beneficia,
A by ktore chciano dáć, wierębych wziął y ia.



Pánná co w ogon pánicá wſádziłá.

PAnná iż ma pánicá w ſercu, powiedáłá,
Potym ſie z nią pogniewał, druga iey pytáłá:
A gdzye teraz twoy pánie, tá rzekłá: w ogonie,
Poiwedzyáłá: ten Rycerz iuż w dálekiey ſtronie.
Y poſłáłá do niego z niedobrą nowiną,
Ze z ogoná wylezieſz, z oprzáłą łyśiną.
Ten wſkazał: żem nie weſoł, iſcie s tey nowiny,
Ale proſzę obudwu tám ná przynośiny.