Strona:Rej Figliki 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Jáko żoná ná pogrzebie omdláłá.

A Kyedy páná grzebiono, páni nárzekáłá,
Cżegożem ia śirotá nędzna docżekáłá.
Kyedy ią hámowáli, tu ſie wydzyeráłá,
A gdy go w grob kłádziono, ná ziemi leżáłá.
Potym gdy grob zákryto, ſąſiádek pytáłá,
Coż ſie wam zda dobrzemli ták byłá omdláłá.
Rádábym byłá lepiey, wierem nie umiáłá,
Prze bog wyſtrzedz mię było, bom w tym nie bywáłá.



Błazen co pánu w bot zle nácżynił.

JEden błazná położył w pokoiu przy ſobie,
Iż nie mogł do drzwi tráfić, w bot wcżás cżynił ſobie.
Pan ſie porwie do botá, uwiąznie mu nogá,
O wnet około błazná będzie śilna trwogá.
A cżyżyk po komnácie też latał ſpiewáiąc,
A błazen ſie klnie o bot, nie ia przyſięgáiąc.
A gdy mu powiedano nikt iny tu nie był,
Rzekł co wiedzieć ieſli cżyż też tego nie zbroił.



Co prágnienia nie dał lecżyć.

PIyánicę iednego kwártaná ruſzyłá,
Więc mu k temu prágnienie wielkie ucżyniłá.
Gdy przyſzli Doktorowie, o to ſie ſtáráli,
By mu febrę s prágnieniem ſpotu odegnáli.
On powiedzyał, iuż ſie wy o febrę ſtáraycie,
A prágnienia chociay ták przy mnie zániechaycie.
Bo gdyć febrá odeydzye, prágnienieć ia zgáſzę,
A mam ná to ſoſnową, o trzech uchoch cżáſzę.