Strona:Rej Figliki 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Co dzyeći ſtraſzył s koſzyki.

JEden dzyeći chciał ſtráſzyć, co gowná zbieráły,
Do koſzykow ná mydło, po rynku biegáły.
Rzekł: átoſcie poiedli, więcey ich tu było,
Wnet ſie wam ná ogonie o to będzie pſtrzyło.
Dzieći ſie polękawſzy, przebog pánie miły,
Rácżcie zywść ten oſtátek, áby nas nie bili.
A wnet ieſzcże dla ſwieżych rynek obieżemy,
A co iedno naydzyemy to wam przynieſiemy.



Chłopi co Bożą mękę kupowáli.

GRomádá dwu do miáſta głupich wypráwili,
Aby im Bożą mękę ná ſwiętá ſpráwili.
Málarz widząc dubiele, pytał, á iákiego?
Chcecie kupić żywego álbo umárłego?
Chłopi ſie tu rádzili, iż lepiey żywego,
Bo możemy ucżynić co będzyem chcieć s tego.
Jeſliże go nie prziymą, więc go zábiyemy,
A ieſli co zoſtánie, ſpołu przepiyemy.



Ná niepewne iednánie.

POwiedáli ná kurá, iż wleciał ná gruſzkę,
Widząc w polu biegáiąc Liſzkę pánią duſzkę.
Przyſzedł Lis, páni kurze, niewieſz co ſie sſtáło?
Wſzytko ſie poiednáło, co ſie ſiebie bało.
Kur ſie wſpina ku gorze, mowiąc: iż Chárt bieży,
A Lis ſkocży do láſá, ſierść ſie ná nim ieży.
Kur záwołał: pocżekay, wſzák mamy iednánie,
Lis rzekł: niewiem wieli Chárt, o tym miły pánie.