Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 174.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze złości wyklinała w pień, co żyje, on siedząc w pięknéj kolasie, śmiał się szczérze z téj psoty.
Złota miał zawsze by piasku; bo co chciał, to djabeł znosił. Kiedy długo dokazuje, raz był zaszedł w bór cienisty, bez narzędzi czarnoksięzkich. Zaczął dumać zamyślony; nagle napada go djabeł i żąda, aby niezwłocznie udał się do Rzymu.
Rozgniewany czarnoksiężnik, mocą swojego zaklęcia zmusił biésa do ucieczki: zgrzytając kłami ze złości, wyrywa sosnę z korzeniem i tak silnie Twardowskiego uderza po obu nogach, że jednę zgruchotał cale. Od onéj doby już był kulawy i zwany odtąd powszechnie kuternogą. W ostatku sprzykrzywszy sobie zły duch, czekając dość długo na duszę czarnoksiężnika, przybiera postać dworzana i jak biegłego lekarza zaprasza niby do swojego pana, że potrzebuje pomocy. Twardowski za posłańcem spieszy do jednéj wsi w Sandomierskiém, niewiedząc, że w niéj się gospoda nazywała Rzymem.
Skoro tylko próg przestąpił onéj karczmy, mnóstwo kruków osiadło dach cały i wrzaskliwémi głosy napełniało powietrze. Twardowski od razu poznał, co go może tutaj spotkać: więc z kołyski dziecie małe, świeżo dopiero ochrzcone, porywa na ręce i zaczyna piastować, gdy w własnéj postaci wpada djabeł do izby.
Chociaż był pięknie ubrany, miał kapelusz trójgraniasty, frak niemiecki, z długą na brzuch kamizelką, spodnie krótkie i obcisłe, a trzewiczki ze sprzączkami, wszyscy go poznali od razu; bo wyglądały rogi z pod kapelusza, pazury z trzewika i harcap z tyłu.
Już chciał porwać Twardowskiego, gdy spostrzegł wielką przeszkodę, bo małe dziecię na ręku, do którego niemiał prawa. Ale biés wnet znalazł sposób; przystąpił do czarownika i rzecze: