Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 162.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścił; głupi djabeł rozumiał, że to kamyczek. Czekają godzinę, czekają drugą, trzecią, czwartą, piątą i jeszcze dłużéj — niespada.
— Wygrałeś człecze drugi zakład; teraz trzeci: kto z nas prędszy; ty uciekaj, ja będę gonił.
— Co tobie djable ze mną się porywać, ty nawet mego dziecięcia urodzonego wczoraj niedopędzisz, jeźli chcesz, spróbuj się z niém. To mówiąc, postraszył w łomie leżącego zająca; zając skoczył i począł zmykać. Łapaj! łapaj!
Djabeł popędził za zającem i nic niewskórawszy, powrócił.
— Twoja prawda, człecze, wygrałeś. No, jeszcze ostatni zakład i pieniądze będą twoje. Oto widzisz tę kulę, waży ona funtów sto tysięcy; kto ją z nas wyżéj wyrzuci?
— Ty najprzód próbuj djable.
Djabeł chwycił kulę jedną ręką i wyrzucił tak wysoko, iż z oczu zniknęła, a gdy spadła, połowa zaryła się w ziemi.
— Teraz na ciebie koléj człecze.
Człowiek przyłożył rękę do kuli i począł się przypatrywać obłokom, które po niebie się przesuwały.
— Czegóż się tak przypatrujesz? rzekł djabeł.
— Czekam, aby ta ogromna chmura nadeszła. Mój brat jest w niebie kowalem i teraz bardzo potrzebuje żelaza; on siedzi za témi obłokami i czeka, abym mu kulę podał.
— Ach! zmiłuj się dobry człecze, nierzucaj; ona mi jest bardzo potrzebną, Wiém, że jesteś silny. Wygrałeś wszystkie zakłady, a więc daj mi swój kapelusz dla napełnienia go złotem.
— Dobrze, chodź ze mną w głąb lasu, a tam mi oddasz należną kwotę.