Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 115.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poszedł znowu do swojéj kłody; a szlachcic dosiadłszy konia, kopnął się do domu i opowiedział wszystko kniaziowi, który przerażony tym wypadkiem, natychmiast zwołuje tkaczy, kuśnierzy, kowali i każe pomienione rzeczy w 24 godzinach wygotować. Gdy noc nadeszła, kniaź i szlachcic dosiadłszy koni i zabrawszy one rzeczy, ruszyli w wiadome miejsce. Ledwie się zbliżyli do kłody, gdy wyszedł na ich spotkanie upiór, a zabrawszy czapki i wory, wskoczył na białego konia i pędem poleciał, nierzekłszy ani słowa. Powróciwszy do siebie, wszyscy byli weseli, a mianowicie kniaź, że się dżumie wykupił; lecz nazajutrz cały dom wymarł, oprócz tego szlachcica, któremu upiór życie ocalić obiecał.


89. Rozmowa bydląt.

Wedle mniemania ludu ruskiego zwierzęta domowe, jako to: konie, woły i krowy w niektóre nocy następujące po pewnych dniach świątecznych, prowadzą ze sobą rozmowę ludzkim językiem; rozmów tych podsłuchiwać się niegodzi pod utratą życia, co potwierdza niniejsze podanie: Pewien bogaty gospodarz wyszedł tajemnie na swą oborę, w nocy przed Nowym Rokiem, aby podsłuchać rozmowy swego dobytku; po pewnéj chwili oczekiwania, para najładniejszych siwych wołów naprzód się położyła, inne woły pytały ich: dla czego tak wcześnie się kładą i czemuby były smutne? Pytane odpowiedziały: Jak nam się nie smucić, jak nam nieodpoczywać, kiedy jutro, nim się dzień skończy, będziemy wprzężone do najcięższéj roboty. — A to jakiéj? pytały inne woły. — Ach! odpowiedziały pierwsze: Nasz gospodarz dobry i łaskawy, miał Bóg wie, jak długo żyć; a tymczasem wyszedł naszéj podsłuchiwać