Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 106.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez ręki, powiada: Oj jest — ja znam jednego chłopa, co ma syna; już teraz rosły kozak, bo już to temu ze dwadzieścia lat, jak on jeszcze łażąc na czworakach po ziemi, gdy już ja byłem spory wyrostek i chciałem mu jakieś wziąść cacko, złapał mię za rękę i jakby muchę zdusił, tak mi ją oderwał; potém gdy on wyrastał, to dziwem dziwne rzeczy wyrabiał: pomyślcie no tylko sobie, co to za siła; raz wszedł do karczmy i kazał sobie dać wódki. Żyd zapytał go, czy ma pieniądze? a gdy siłacz na to nieodpowiedział i żyd wódki niedał, on wziął jednę kufę wódki pod lewą rękę, drugą pod prawą i wychodził z karczmy, a gdy go arendarz zatrzymał, jednym zamachem nogi tak trącił żyda, że ten uderzywszy się o karczmę, zawalił ją i umarł. Usłyszawszy o tém posłowie, nieszczędzili już żadnych wydatków; kupowali wódkę, piwo, miód, rybę i wszystko, co było w karczmie, aby się dowiedzieć, gdzie mieszka ów siłacz; z razu ów chłop bez ręki drożył się ze swoją tajemnicą; a potém powiedział, że ojciec siłacza mieszka w Kaniowie, a sam siłacz „na kaniowskim rynku, hrajetsia w swynku.” Posłowie natychmiast udali się do Kaniowa; poszli wprzód do chłopa, a złożywszy mu bogate dary, prosili go, aby im dał syna swego na męża ich królewnie. Ojciec się na to zgadzał. Posłano więc za siłaczem, który wręcz powiedział, że téj królewnéj znać niechce. Zaczęto go więc prosić, a najbardziéj ojciec, na którego nalegania prośbą i groźbą siłacz dał posłom swoję kowenkę, powiadając, żeby jechali do domu, a za trzy dni on się wybierze w drogę; lecz gdyby go długo niebyło, to niech podniosą w górę daną im kowenkę, wtenczas jeśli się ukaże siwy obłoczek na niebie, znaczyć to będzie, że on już jedzie; a gdy pokaże się czarna chmura, znaczyć to będzie, że jeszcze z domu