Strona:PL Wszystkie dzieła polskie Jana Kochanowskiego (wyd.Turowski) t.1 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MUZA.


Sobie spiewam a Muzom; bo kto jest na ziemi,
Coby serce ucieszyć chciał pieśniami memi?
Kto nie woli tymczasem zysku mieć na pieczy,
Łapając grosza zewsząd? — a podobne krzeczy,
Bo z rymów co za korzyść krom próżnego dźwięku?
Ale kto ma pieniądze, ten ma wszytko w ręku:
Jego władza, jego są prawa i urzędy;
On gładki, on wymowny, on ma przodek wszędy.
Nic dziw tedy, że ludzie cisną się ze złotem,
A poeta słuchaczów próżen gra za płotem
Przeciwiając się świerczom, które nad łąkami
Ciepłe lato witąją głośnemi pieśniami.
Jednak mam tę nadzieję, że przedsię za laty
Nię będą moje czułe nocy bez zapłaty;
A co mi za żywota ujmie czas dzisiejszy,
To po śmierci nagrodzi z lichwą wiek późniejszy;
I opatrzył to dawno syn pięknej Latony,
Że moich kości popioł nie będzie wzgardzony.
Przeto, jako was kolwiek prosty gmin szacuje
Panny! którym lotnego konia zdrój smakuje:
Ja jeden niech wam służę, a za cześć poczytam
Sobie, że się dróg inszych, niż pospólstwo, chwytam.
Wy mię z ziemie wzwodzicie, wy mię wyłączacie
Z liczby nieznacznej i nad obłoki wsadzacie,
Zkąd próżne troski ludzkie i niemęską trwogę,
Zkąd omylną nadzieję i błąd widzieć mogę.
Za wami idąc ani o bogate złoto,
Ani o perły drogiej ceny dbam, jak oto
O rzeczy, które wedle swego zabaczenia
Raz mnie szczęście, raz temu da krom uważenia.
Ale to moja praca; bezecna zazdrości!
Przepadni ziemię, abym i w tej śmiertelności