Strona:PL We mgle (Negri) 08.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie doznawała niespodziewanego i podniecającego takiego uczucia lekkości, swobody i pewności siebie.
Latarnia gazowa, krwawiąca się mdłą czerwienią na tle mleczno-siwych oparów, wskazywała jej miejsce, w którem skręcić miała w boczną ulicę. Prześlizgiwała się wzdłuż murów, zakapturzona i tem szczęśliwa, kiedy, nagle, usłyszała głos męski tuż za swojemi plecami.
— Panienko, śliczna panienko...
Nie odwróciła się, szła dalej z bijącem gwałtownie sercem. Nikt nigdy, aż do tej chwili, nie zaczepił jej na ulicy.
— Śliczna panienko...
Mężczyzna szedł za nią naprawdę, dostosowując krok swój do jej kroku, szepcąc inne jeszcze słowa, czułe, niepowiązane, a tak cudnie pieściwe. Słuchała ich po raz pierwszy, może raz jedyny; głos mężczyzny miał brzmienie ciepłe, głębokie, aksamitnie miękkie; jeden z owych głosów, działających bezpośrednio na zmysły.
Błyskawicznie szybkim zwrotem głowy i źrenic rozpoznała wysmukłą postać młodzieńca, rozwianą we mgle, w której kłębach zacierały się rysy twarzy. O!... co za szczęście! Nieznajomy nie zobaczy jej, nie ukryje dreszczu odrazy na widok jej maski zniekształconej. Gęsta woalka, gęsta mgła, godzina rozmarzenia sennego, w której i ona także może być