Strona:PL Waleria Marrené-Walka 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cia pracy i ubóztwa jakie on prowadził. Nie zawsze i nie o każdej godzinie właściciel tego świetnego mieszkania był widzialny lokaj jego oznajmił to przychodzącemu z nadętością równą tej, która cechowała jego pana. Fulgenty musiał nieraz przebiedz tam i napowrót wykwintne wschody, nim trafił na szczęśliwą porę i przyjęty został.
Górowicz właśnie był w swoim gabinecie, pisał coś przy wielkiem biurku, gdy wreszcie Fulgenty zdołał się do niego dostać.
— Aa! pan Jeżyński, wyrzekł spoglądając na niego. Zatrzymaj się pan chwilkę, jestem ogromnie zajęty.
I pisał dalej niezwracając uwagi na gościa swego, który tymczasem przebiegał oczyma sztychy rozwieszone na ścianach. Nie było tam jednak nic zajmującego, więc przegląd skończyć się musiał szybko, gdy tymczasem pilna korespondencya pana Ksawerego była niesłychanie długa. Skończyła się i ona wreszcie, gospodarz domu zadzwonił, kazał zawołać swego sekretarza, wydał jakieś rozkazy i dopiero załatwiwszy te wszystkie sprawy, snadź nie cierpiące zwłoki, zwrócił się do Fulgentego, który czekał w milczeniu.
— Pan zapewne, wyrzekł jakby przypominając coś sobie, przychodzisz względem rękopismu, który mi został powierzony?
Wstęp nie rokował nic dobrego.
— Tak jest panie, odparł Fulgenty.
— Nie miałem czasu przeczytać go gruntownie, ciągnął dalej z widoczną niedbałością Górowicz; zaledwie mogłem przejrzeć go trochę.
Nie było w tem nic dziwnego: tak straszliwie zajęty człowiek; nie mógł się poświęcić wyłącznie czytaniu najznakomitszego nawet rękopismu.
Biedny uczony spuścił głowę w milczeniu; dla niego każdy dzień znaczył wiele, każda chwila była drogą i ważną.