Strona:PL Waleria Marrené-Walka 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko, jakiego on użył podstępu, by zbliżyć się do niej. Ale radość jej trwała krótko, przypomniała sobie Jadwigę, zapewne on miał coś bardzo ważnego do powiedzenia narzeczonej, może jaka niespodziana łaska losu pozwalała mu ziścić marzenia swoje, może... Kto postawi granicę przypuszczeniom? Jednak Oktawia stojąc w oknie drżała i płonęła, a ręce niedbale złożone przed chwilą zaciskały się konwulsyjnie.
— Kto to przyjechał? pytał pan Salicki podnosząc głowę z nad czytanej gazety.
Głos ojca przywrócił Oktawii zwykłą postać.
— Nie wiem ojcze, odparła obojętnie zwracając się do niego: jacys dwaj panowie, których nie znam.
Mówiąc to Oktawia, nie sądziła, że popełnia kłamstwo; Lucyan nie należał wcale do koła jej znajomych, był po za obrębem jej świata, zresztą żyła i wychowała się wśród ludzi dla których kłamstwo należało wprawdzie w teoryi do grzechów głównych, ale za to w praktyce miało prawo obywatelstwa, uważane było za rzecz najniewinniejszą, posługiwali się niem wszyscy zawsze i w każdym miejscu, w potrzebie i bez potrzeby koniecznej. Nikczemność kłamstwa daje się poznać dopiero w całej ohydzie tym, co potrafili zrzucić z siebie jarzmo przesądów i fałszywego wstydu, co potrafili stanąć silni własnem przekonaniem i po nad sąd ludzi postawić sąd sumienia.
Wyrzekłszy więc te niewinne słowa, Oktawia wyszła z pokoju na pozór spokojna, ale serce jej biło gwałtownie; szła prosto do pokoju Jadwigi, może sądziła, że go tam zastanie, może chciała podpatrzyć ich powitanie a może zobaczyć go jak najprędzej.
Przede drzwiami Jadwigi zatrzymała się, nie była to godzina lekcyi, Mecia była u matki, a w pokoju była zupełna cisza. Oktawia zatrzymała się przez chwilę, dziwne myśli powstawały tłumnie w jej piersi, głowa się paliła, dla czego nie było go tu dotąd?