Strona:PL Waleria Marrené-Walka 151.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co je kreślił, myślą i sercem przeniosła się do tych biednych pokoików, gdzie pozostał ukochany, i utonęła we wspomnieniach swoich, a do wspomnień na przekór woli mieszały się marzenia.
Ona nie mogła zupełnie wierzyć w ich znikomość, słuszne nadzieje życia bywają uparte, więc ona na przekór groźnym przypuszczeniom Oktawii myślą utonęła w przyszłości.
Tymczasem dumna dziewczyna oddaliła się z piekłem w sercu; istoty jej podobnie nie umieją znieść przeciwności żadnej; ten biedny uczeń uniwersytetu, ten suchotnik narzeczony guwernantki nie wychodził z jej myśli, ona go znowu zobaczyć musi, ona musi odebrać go Jadwidze, zarówno jak śmierci, a potem... Dalej nie szły zamiary panny Salickiej, to potem... było tak dalekie, wszakże nie myślała rzeczy posuwać do ostateczności, nie mogła zostać żoną jakiegoś tam Lucyana Ziemby, brata tego, co był sługą jej ojca. To przypuszczenie nawet nie przeszło jej przez głowę, Oktawia niezdolna była do miększych uczuć, niezdolna była kochać prawdziwie, bawiła się w miłość, a jeśli szło tutaj o cudze szczęście, życie może, to szczęście mało bardzo obchodziło pannę Salicką, ona sądziła, że sama nic nie waży wcale w tej grze serca, chciała spróbować potęgi i siły swojej, wszakże to mogło jej być dozwolone.
Dnia tego Placyd przyjechał do Rubinowa, zapewne sprowadził go tutaj ważny jakiś interes, bo subhastacya Zacisznej nie była ukończona; ale interesa te jak i sama figura pana Placyda, który zdawał ze swoich czynności sprawę samemu panu Heliodorowi, były tajemnicze. Pierwszy to raz od owego spotkania z Oktawią, która nie raczyła mu się nawet odkłonić, miał ujrzeć ją znowu. Placyd był panem siebie, a przecież przy wieczornej herbacie, gdy czekał pokornie w jadalnym pokoju przybycia domowego towarzystwa i usłyszał szelest długich jedwabnych sukien zbladł i przymknął oczy, jakby rażony nagłym widokiem