Strona:PL Waleria Marrené-Walka 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakby list ten miał zapełnić na długo wszystkie jej wolne myśli i godziny.
Panna Salicka zrozumiała to widać: przykry wyraz złośliwości zarysował się na jej ustach, ale to trwało krótko; znowu nadała oczom wyraz współczucia, złagodziła głos i odezwała się przyjaźnie, chociaż może z odcieniem przekąsu, którego pozbyć się nie mogła:
— Pani odebrałaś bardzo miły list, nie prawdaż? pisała go pewno droga osoba?
— Tak pani, odparła Jadwiga trochę zdziwiona tem, że Oktawia raczyła zajmować się rzeczą tak nieznaczącą, jak jej osobistej sprawy.
Ale dumna panna nie poprzestała na tej ogólnikowej odpowiedzi.
— Pani jesteś skrytą bardzo, wyrzekła z uśmiechem, który stawał się coraz przyjaźniejszym.
Jadwiga popatrzała na nią przez chwilę.
— Nie sądziłam by to panią obchodzić mogło, powiedziała z łagodną stanowczością, będącą bronią podwładnych przeciw niesłusznym wymaganiom tych, od których zależą.
Oktawia uczuła się zmieszaną wyrazem nauczycielki, której pogodne oczy spoglądały na nią poważnie, jednak nie pokazała tego.
— A więc odparła żartobliwie, ja będę zgadywała od kogo list ten pochodzi, wszak tego zabronić mi pani nie możesz.
Ten szczególny nacisk Oktawii zastanowił Jadwigę, widocznie chodziło jej o to, przyszła tutaj z zamiarem wybadania jej tajemnic i znaglona w ten sposób, postanowiła od razu powiedzieć wszystko.
— Nie potrzebujesz pani się trudzić, wyrzekła podnosząc czoło oblane lekkim rumieńcem; skoro pytasz tak natarczywie, ja odpowiedzieć mogę: list pisał mój narzeczony.