Strona:PL Waleria Marrené-Walka 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sformułują na tysiączne sposoby wieczne „vae victis“ rozbrzmiewające nieustannem potępieniem, nad głowami nieszczęśliwych, i ukamienują istotę, która była dość naiwna, by w kapryśnych sądach opinii upatrywać logikę, by brać na seryo tę przewrotną królowę, która zawsze i wszędzie uśmiecha się powodzeniom tylko.
Marya była taką istotą, ona brała świat takim jakim się chciał przedstawić, nie odważyła się nigdy uchylać tajemniczej zasłony zarzuconej na jego potworne oblicze, miała tę prostotę ducha, nie domyślającą się fałszu żadnego. To była przyczyna cierpień jej życia.
Nazajutrz pan Fulgenty pojechał do Warszawy, i powrócił po dniach kilku, zupełnie objaśniony co do okropnego stanu interesów Maryi. Za kilka dni był naznaczony termin licytacji. Może kto inny lepiej obeznany z prawem wiedzący jak szeroko i rozmaicie tłómaczyć można tę martwą literę wyrokującą o losach ludzkich, byłby wynalazł sposób odroczenia jej lub zwalenia; do tej jednak biegłości Fulgenty nie mógł przyjść od razu.
Był to charakter prosty i nieugięty, biorąc opiekę, brał w myśli obowiązek gospodarować pilnie i oszczędnie, spłacać długi, myśleć o potrzebach i wychowaniu rodziny człowieka, który sam nie mając odwagi spełnić tej powinnośc umierając zlecił ją sumieniu jego. To wszystko byłby wykonał energicznie, pilnie, z tą niezmordowaną cierpliwością, znamionującą tę wyborową naturę, tutaj jednak zadanie stawało się trudniejsze. Wszelako nie upadł na duchu. Głównym wierzycielem Maryi był człowiek zamożny, używający najlepszej opinii, znany jako luminarz okoliczny, kwestya finansowa była tutaj zbyt ściśle połączona z kwestyą moralną, by nie spróbować wejść z nim w układy.
Pan Salicki mógł mieć ważne powody odbierania sumy od męża Maryi, nie dającego żadnej gwarancyi osobistej niezasługującego na pomoc ani współczucie; ale zapewne powody te upadły z jego śmiercią, a rozpatrzywszy się w wa-