Strona:PL Waleria Marrené-Walka 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ga pogody, w oczach błyszczała tak głęboka mądrość, wyższa nad wszystkie zwykłe mędrkowania świata, że w obec niego każde brudne uczucie kryć się musiało w głębię myśli ludzkich, a niejeden wzrok spuszczał się ku ziemi.
Ale on najczęściej nie dostrzegał tego, zatopiony w głębokich dociekaniach swoich, szedł przez życie jak obcy, osamotniony na wyżynach ducha, z cichym półuśmiechem na ustach, z promienną błyskawicą w oku, nie dbając o to, że ludzie omijali go z politowaniem, niechęcią lub zdziwieniem, a niosąc im wzajem w każdym razie bratnią pomoc i serdeczne współczucie. Dla czego jego właśnie przedśmiertnym listem wybrał mąż Maryi na posła tej smutnej wieści, dla czego jemu powierzył niejako pieczę nad pozostałą rodziną? Stało się to może za sprawą owej tajemniczej intuicyi, przez którą przeczuł, że on nie odwróci się od nieszczęśliwych; sam zwyciężony od losu, zdeptany przez ludzi zaufał człowiekowi, który różnił się od nich całą prawością zasad i wysokością poglądów; straciwszy wśród powszedniej drogi użycia jaką obrał sobie, wiarę we własne siły i odwagę do walki, zaufał człowiekowi, który o całe niebo różnił się od niego. Instynkt umierającego był trafny, nie zawiódł się w tym ostatnim wyborze: Fulgenty bez wahania i rozmysłu, przyjął smutny legat, zostawiony przez upadłego w drodze życia towarzysza, chciał spełnić go jak mógł najlepiej. Bez szemrania, bez żalu, porzucił prace i studya swoje, mając stokroć ważniejsze posłannictwo uratowania kilku dusz od rozpaczy i upadku; nie pytał sam siebie, czy to uczynić potrafi, bo miał silną wolę i wiarę, że pomocnym być musi. Teraz przy tej omdlałej z boleści kobiecie, nie stracił odwagi, ale począł ją trzeźwić przy pomocy kobiet domowych.
Marya otworzyła wprawdzie oczy, ale była bezprzytomna; wstrząśnienie doznane było zbyt silne, wpadła