Strona:PL Waleria Marrené-Walka 014.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta w pełni sił buntowała się przeciw zniszczeniu i opierała wszystkiemi instyktami. Przejmowała go niewypowiedziana zgroza na myśl o niezbadanej tajemnicy śmierci, jaką miał rozwiązać za chwilę, i już przedwcześnie ogarniał go ten czarny zamęt, z którego nie ma powrotu, ta noc nieznana a pełna widm, mar i przerażeń, Hamletowa noc ze snami lub bez snów — okropna. Nie wiem czy ten człowiek zadawał sobie podobne pytania, czy był w stanie zrozumieć ich doniosłość, w głowie jego był chaos stworzony przez te sprzeczne uczucia, a nad wszystkiemi górowała bojaźń i rozpaczny żal po tem co porzucać musiał, czego użył źle lub nie użył wcale. Konieczność wisząca nad nim była snadź nieubłagana, bo ani na chwilę nie rozjaśniła się twarz jego pod nadzieją żadną, tylko czasem machinalnym ruchem oglądał się w koło, jakby szukając jakiegoś zbawcy. Więc ratunek był dla niego możliwy, był on w mocy ludzkiej ale nie w jego własnej; i to uczyniło położenie jego tak tragicznem; jeśli ginął, ginął wskutek katastrofy, którą garść złota odwrócić mogła, katastrofy mogącej dotknąć tylko ludzi, którzy wartość drugich tak samo jak siebie samych według pieniądza rachują, i bez niego niepojmując istnienia, wydają wyrok na swoją moralną istotę.
Gorączkowa myśl tego człowieka, pasującego się z wyrozumowaną koniecznością śmierci, przebiegła po raz setny tych wszystkich co go zbawić, mogli, albo kołatał do nich daremnie, lub też wiedział, że prośba każda daremną będzie, bo po tem ostatniem wysileniu nadziei, spuścił głowę na piersi z wyrazem najwyższego zrozpaczenia. I znowu oko jego spoczęło na liście Fulgentego, znowu wziął go w rękę, a w pamięci jego przeszłość jasna, niezmącona przeszłość pierwszej młodości, zarysowała się z całym czarem pamiątek. Wzrok jego przymglił się z tęsknotą, pranął zobaczyć tego co przynosił mu w chwili śmierci upajającą woń dni minionych, widać razem rozbudziły się