Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Helena spojrzała na nią troskliwie.
— Czyś ty nie słaba?
— O nie, nie, zawołała Janka, chociaż lekki dreszcz nią wstrząsał, przeciwnie.
Odezwał się dzwonek klasowy. Godzina pana Horyńskiego była dnia tego ostatnią. Te więc z uczennic, które nie zdążyły skończyć, prosiły nauczycielki o chwilę cierpliwości, kończyły pośpiesznie wypracowania i oddawały jej kolejno.
— O czemże napisałaś? spytała po cichu Bronka Janki.
— Obaczysz, odparła wymijająco.
— Oho! jaka tajemniczość. Ja napisałam moje marzenia, ma się rozumieć, gdy ukończę pensję.
— A ja, zawołała Józia, moją radość, gdy zobaczę zdaleka topole naszego ogrodu, dym unoszący się z kominów, który się tak ślicznie kłębi na rozognionym zachodzie. Zawsze przy zachodzącem słońcu dojeżdżamy do domu, na święta.
— Czy na Wielkanoc także, rzuciła żartobliwie Julcia.
— Eh, ktoby tam teraz myślał o Wielkiej Nocy.
Janka nie wtrącała się do rozmowy i nie zbliżała do żadnej z koleżanek. Zaniepokoiło to Bronkę.