Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oh! zawołałam wśród płaczu, będę rozsądną.
— Obiecujesz mi to?
— Obiecuję.
— Pamiętaj, że gdybyś mnie zawiodła, nie mogłabym już wierzyć ci więcej.
Wstała, uściskała mnie i spojrzała na zegarek.
— Za pół godziny, wyrzekła, pojedziemy na banhof.
Usiadłam w kąciku i zaczęłam przypatrywać się wskazówkom zegara, które posuwały się tak nieznośnie wolno, według mojego pojęcia.
Panna Bronisława wyszła z pokoju, a ja czekałam, aż owe pół godziny upłynie, i słuchając jednostajnego wahania zegara, przypomniałam sobie wiele miłych godzin, spędzonych w domu. Ojciec leżał na kanapce, mama siedziała koło niego, a ja na małym stołeczku z głową wspartą na jej kolanach. Najczęściej byłam zmordowana bieganiem lub też wykradałam się od lekcyi z panną Żanetą, i siedziałam cicho, słuchając łagodnego głosu mamy, kiedy mówiła coś lub czytała ojcu, czując na włosach jej rękę, bo lubiła w ten sposób gładzić moje włosy. — I wówczas było mi tak dobrze, tak błogo, jakbym czuła, że pod opieką tej ręki nic złego mnie spotkać nie mogło. A teraz... spoj-