Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 292.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To twoje najlepsze dzieło, szepnął Stanisław, jak gdyby rozumiał skrytą trwogę moję, a w głosie jego znać było zachwyt, który powinien był pogłaskać miłość własną artysty.
Najlepsze dzieło.... Czyż on mógł przeczuć co mnie ono kosztowało?
— Wiem o tém, odparłem cicho.
— Ile posiedzeń dała ci Irena? zapytał, patrząc mi w oczy wzrokiem przed którym prawda ukryć się nie mogła.
— Żadnego, wyrzekłem po chwili wahania się, zwyciężony położeniem, czy znudzony próżném skrywaniem; zrobiłem to z pamięci, bez jéj wiedzy.
Stanisław w milczeniu spuścił zasłonę na popiersie.
— Nieszczęśliwy! wymówił po długiéj chwili głosem stłumionym a przejmującym. Rozumiem wszystko: ty ją kochasz!
Nie mogłem zaprzeczyć, nie mogłem odpowiedziéć, tylko rozpacznym ruchem przycisnąłem ręce do skroni, jak gdyby pęknąć mi miały. Zaćmiło mi się w oczach; sądziłem że padnę, ale wstrzymało mnie silne ramię Stanisława.
— Odwagi, wyrzekł cicho, odwagi, bo zdradzisz się przed nimi.
I wskazywał mi nieznacznie młodych ludzi, któ-