Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Znać matka nie dbała wcale o wrażenie, jakiego syn, wracając po pracy do domu, mógł doznać na wstępie. Jednak nie pochodziło to wcale z braku pojęcia i nie miała prawa składać się niewiadomością, bo w drugim pokoju, do którego mnie wprowadziła, wszystkie sprzęty stały na właściwém miejscu, starannie otarte z pyłu. Ona sama, zawstydzona znać obcém okiem, zaczęła spędzać na chorobę i nieszczęście to, co jedynie pochodziło z braku starania. Przecież miarkowała się w słowach. Miała pretensyą do wysokiego rodu, do minionych bogactw, do świetnego wychowania, a nie wiedząc po co przychodzę, lękała się z czém niepotrzebném wygadać. Przytém chciała téż przybrać ton i obejście kobiéty dobrze urodzonéj, chwilowo w nieszczęściu będącéj.
Być może iż miała ona prawo do tego wszystkiego. Namiętności i przywary bywają jednakie w najrozmaitszych warstwach społeczeństwa; różnica leży tylko w formach w jakich się objawiają. Przecież to wszystko co usłyszałem w dniu piérwszych odwiédzin moich u Gustawa i teraz, odejmowało wszelką powagę jéj uroczystéj postawie i wiarę słodziutkiemu głosowi.
Ta kobiéta miała dwie twarze i dwa głosy: przypadek pokazał mi właśnie te, które ukrywać chciała. Siadła na fotelu i wskazała mi miejsce naprze-