Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dzieci tak łatwo przechodzą z obawy do nadziei, że dalsze niebezpieczeństwo było dla nich niezrozumiałe. Nawet Cerber odważył się wsunąć swą poczciwą głowę do pokoju, pytając jak się ma pan Gustaw.
— Żyje! żyje! zawołał Władzio, żyć będzie!
Oczy starego zwilżyły się łzami; młody nauczyciel był przez wszystkich kochany w tym domu.
Pani Nasielska powstała i skinęła na niego, by wyprowadził z sobą dzieci do ogrodu. Pozostaliśmy sami. Czułem że chwila stanowcza się zbliża, żę ona mnie pytać będzie, i stałem zafrasowany, jak student przed mistrzem.
Pani Nasielska powstała i zbliżyła się do mnie.
— A teraz, wyrzekła, powiédz mi pan wszystko.
— Wszak widziałaś pani odparłem, unikając wyraźnéj odpowiedzi. Sprzeczka, obraza, pojedynek.
— Tak, pojedynek, pochwyciła, ale chcę wiedziéć jego przyczynę. Gustaw nie jest z tych ludzi, którzy lekceważą życie. Widziałam jego przeciwnika, i pomimo rany, przypomniałam sobie tę postać. Znałam go gdzieś. Któż to jest?
— Młody malarz, który niedawno wrócił z zagranicy; wszyscy znają go pod nazwą Olesia.
— Tak, tak, powtórzyła zamyślona, widywałam go w Paryżu, w Wiedniu.