Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzę byście panowie śmieli zaprzeczyć komubądź tego prawa. Byłoby do życzenia, by nazwisko pani Nasielskiéj nie zostało wymówioném w obecnych okolicznościach; ale skoro druga strona nie miała dość delikatności żeby to zrozumiéć, nie możemy jéj zdania swojego narzucać. Będzie to tylko jeden powód więcéj, ażeby pojedynek ten nie obszedł się bez krwi i do skandalu jaki wywoła, nie dorzucił śmiészności.
Nie było rady: ci panowie, po długich targach, musieli zgodzić się na moje warunki, gdyż byłem zdecydowany nie ustąpić w niczém. Spotkanie naznaczono na drugi dzień o szóstéj rano, w lasku bielańskim.
Usunąwszy, o ile można, zawczasu wszelkie poboczne kwestye, tyczące się pojedynku, pożegnaliśmy tych panów, a ja powróciłem do siebie.
Gustawa nie było jeszcze. Wychodząc z domu, wydałem rozkaz, by wpuszczono go odrazu do mojego gabinetu. Spojrzałem na zégarek: była to godzina jego lekcyj u pani Nasielskiéj.
Teraz, gdy wszystko było już niecofnioném, zapytywałem samego siebie, czy miałem rzeczywiście prawo szafować cudzém życiem w ten sposób i stawiać tak przeciw sobie dwóch ludzi, którzy choć różnéj bardzo wartości moralnéj, mogli przecież być czémś pożyteczniejszém na świecie, niż celem pisto-