Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tów był pan Narcyz, drugi nosił nieznane mi nazwisko.
Wybór ten był smutny. Narcyz, chodząca kronika świata, zapewne pilnie już rozpowiadał znane i nieznane sobie szczegóły zajścia. Ale nie widziałem na to rady żadnéj: rozgłos był konieczném następstwem podobnej sprawy.
— Czy biłeś się pan już kiedy? spytałem.
Jednak zaledwie uczyniłem to pytanie, zrozumiałem jego niestosowność; trzeba było prawdziwie wyjątkowych okoliczności, by tego cichego człowieka wytrącić z kolei i rzucić w hazard pojedynku.
On téż podniósł na mnie zdziwione oczy.
— Nigdy, odparł tylko.
— Do pana należy wybór broni.
— Wiem o tém.
Ale mówiąc to, wzruszył ramionami, z wyrazem zniechęcenia czy obojętności.
— Układaj się pan w mojém imieniu, wyrzekł, rób co chcesz, byle pojedynek był śmiertelny i odbył się jaknajprędzéj.
Położenie moje było trudne. W głębi ducha odczuwałem aż nadto, co on czuć i cierpiéć musiał. Widziałem wyraźnie że nie dbał o życie, jak człowiek dla którego nie ma ono serdecznéj wartości;