Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła mi gorzkie wyrzuty zato, iż wszystkie jéj nadzieje rozwiane zostały. Nie było w tém mojéj winy, jednak słuchałam jéj z pokorą, bo czułam się w obowiązku dać biédnéj kobiécie starość swobodną, zapewnić jéj te małe przyjemności życia, do których daremnie wzdychała i odwdzięczyć trudy podjęte przy mnie w dzieciństwie. Teraz była to jedyna istota która kochałam. Wówczas pan Nasielski oświadczył się o moję rękę. On jeden nie opuścił nas w nieszczęściu i to wydało mi się szlachetném; zrozumiałam późniéj dopiéro, że byłato sercowa spekulacya, że właśnie nieszczęście otwiérało mu jedyną drogę do poślubienia mnie, z czego zręcznie umiał skorzystać. Byłam sama, zawiedziona we wszystkiém, w stanie chorobliwego odrętwienia; nie odzyskałam jeszcze działalności woli, a matka płakała i prosiła, Nasielski nalegał: — wpółmartwa jeszcze, oddałam mu rękę.
Słuchałem jéj prawie bez tchu, gdy spokojnie, w krótkich i mierzonych słowach, opowiadała najsroższe chwile swego życia.
— A potém? pochwyciłem, widząc że umilkła.
— Potém, powtórzyła, podnosząc głowę, a w głosie jéj zadźwięczała gorycz tłumiona, potém byłam panią Nasielską. Mąż mój nie mógł obejść się bez świata, woził mnie więc po stolicach, zagranicznych wodach i ludnych miejscach. Nie miałam