Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wym obrachowaniom, przychodzisz pan sam, panie szambelanie, poprzéć osobiście tę sprawę i zapewne masz w zapasie jaki nowy argument, który ma zdobyć przyzwolenie moje. Wypowiédz go, słucham.
Mówiła to wszystko spokojnie, dobiérając wyrazów zdolnych ile możności złagodzić drażliwość faktów. Na szambelanie słowa te tém większe wywiérały wrażenie, że nie był to lekkomyślny wybuch kobiécego gniewu, ale silne przekonanie pokrzywdzonéj istoty. Wyzwany tak wyraźnie, musiał odpowiedziéć.
— Nie mylisz się pani, wyrzekł, zrzucając dotychczasowe słodkie obejście, niby maskę niepotrzebną już teraz i ciskając oczyma zjadliwe błyskawice. Dowiodłaś mi pani tylko co, tyle przenikliwości, że to co mam powiedziéć o wiele ułatwioném zostało.
— Słucham pana, wtrąciła niecierpliwie.
— A więc, rzekł szambelan, nadając dziwny przycisk słowom swoim, przekonanie ogólne twierdzi, że jeśli pani odrzucasz rękę hrabiego, Gastona, to jedynie dlatego, że jest któś inny, szczęśliwszy od niego.
Wzrok jego wpijał się niejako w jéj twarz nieruchomą, a za nim i moje oczy spoczywały na niéj, pełne serdecznéj trwogi; ale żaden jéj muskuł nie