Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiem o tém, wiem dobrze, mówił daléj pan szambelan. Pani okazałaś moc duszy, bezinteresowność, miłość macierzyńską, poświęcenie...
Plątał się, usiłując dobrać najpochlebniejszych wyrazów, których jednak znaczenia zdawał się nie pojmować dokładnie.
Lekki, szyderczy uśmiéch zarysował się około ust kobiéty.
— Mylisz się pan, wyrzekła, byłto prosty tylko obowiązek.
— Tak jest, tak, święty obowiązek względem dzieci. A przy téj sposobności pozwól mi bratowa wynurzyć żal mój, z powodu propozycyi uczynionéj przez część rodziny naszéj. Ja nie należałem do tego wcale i znając cię, nie byłbym się nigdy odważył...
— Nie mówmy o tém, przerwała mu sucho. Robiąc propozycyą odebrania mi dzieci, wzamian za pomoc piéniężną, rodzina mego męża była w swojém prawie, jak ja znowu w swojém, odrzucając ją.
Szambelan zdawał się zdziwionym. Rachował widać bardzo na efekt tego ostatniego frazesu; chciał się postawić w roli pojednawczéj, która widocznie była mu potrzebną do dalszych planów. Więc wyrzekł z pewném napuszeniem:
— Tą propozycyą ubliżono ci, pani.