Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 142.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Są na świecie istoty wydziedziczone, szepnąłem.
I znów podniosła na mnie olśniéwające swe źrenice.
— Wydziedziczonym na świecie jest ten tylko, co chce nim być; skarby życia otwarte są dla każdego bez wyjątku. By je posiąść, trzeba tylko cóś ukochać.
— A pani? zawołałem, sądząc że dochodzę przecież do węzła jéj życia.
— Alboż ja nie mam dzieci swoich? odparła, nie zrozumiawszy zapewne doniosłości mego pytania. A gdybym ich nawet nie miała, potrafiłabym jeszcze znaléźć cóś godnego miłości.
— A gdyby ci téj miłości nie odpłacono, pani?
— Tylko przewrotne, zepsute natury mogłyby to uczynić, a wówczas nie byłyby warte kochania.
Z tą kobiétą nie mogłem wejść na grunt właściwy; ona widocznie nie oddzielała miłości od innych uczuć, poddawała ją pod jednakie prawa i wyższą była o całe niebo od zapytań i pojęć moich. Każde jéj słowo burzyło przekonania moje, wprawdzie niezdolne oprzéć się jakiéjbądź logice, ale według których pomimo to przeżyłem wiekswój cały.
Gdy dnia tego wyszedłem od niéj, chaos myśli rozjaśniać mi się zaczął jakimś nieokréślonym brza-