Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani Nasielska wyczytała znać to wszystko w moich oczach, bo zawołała:
— Czyż pan pomyślałeś przez chwilę jednę że ja go przyjmę?
— I cóżby w tém było dziwnego? wyrzekłem.
Spojrzała na mnie z nieopisanym, właściwym sobie wyrazem, jak gdyby bolała nad tém, że tak źle zrozumianą była.
— Dlaczego? powtórzyła. Więc pan sądziłeś, że wszystkie myśli i słowa moje były frazesami zręcznie przykrojonemi do obecnego położenia? że jestem taką jaką jestem, dlatego że inną być nie mogę? że wypowiadam pogardę światu dlatego tylko, że błyszczéć mi w nim już niepodobna? że więc uchwycę skwapliwie podaną mi sposobność odzyskania straconego stanowiska, nie pytając nawet jakim kosztem okupić je przyjdzie? Sądziłeś pan że ponieważ podobało się hrabiemu Gastonowi znaléźć mnie piękną, oddam mu się w poddaństwo, zaprę się myśli moich, uczuć i przekonań, powierzę mu serce, stanę się jego żoną?
Byłem ogłuszony tym potokiem wymowy. Kobiéta mówiła dumnie, z tłumionym zapałem, ale oczy jéj ciskały błyskawice. A przecież cóż ja uczyniłem? Czyż było ubliżeniem posądzić ją o to, że odda rękę człowiekowi, który posiadał wszystko czego świat pożąda, którego ona sama darzyła sza-