Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lone są mieszkania pracowitych lub zdolniejszych chemików; ale nie dziwiłem się temu. Odgadłem że Gustaw odrzucił z życia to wszystko, co nie było niezbędném, i nie pozwalał sobie nawet robić doświadczeń na własną rękę, jako nazbyt kosztownych. A przecież przez drzwi otwarte do sąsiedniego pokoju dojrzałem firanki w oknie, kwiaty, wygodny fotel i to wszystko co dowodzi, że nędza nie dostała się jeszcze w czyjeś progi.
Młody człowiek ubranym był w ciemną płócienną bluzę; chciał widać zaoszczędzić mundur uniwersytecki. Siedział przed stolikiem, z czołem wspartém na skrzyżowanych rękach. Zapewne rozmowa z matką zerwała wątek jego myśli, bo atrament zasechł mu na piórze, a on spoglądał smutnie na kartę niezapisanego papiéru, starając się zebrać myśli i zapanować nad sobą.
Na mój widok powstał szybko i zbliżył się ku mnie z pewném zdziwieniem. Był bardzo bladym, usta jego zbielałe drgały jeszcze powściąganém wzruszeniem, a szare oczy patrzyły z rodzajem pognębienia.
— Przepraszam pana bardzo, wyrzekłem, jeśli przerywam zatrudnienie.
— Oh! odparł smutnie, w téj chwili nie byłem zajętym.
— Ale, ciągnąłem daléj, dowiedziawszy się od