Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

walczyłbym z nią daremnie i to w złéj sprawie, że przeciw tym jasnym poglądom, moje doświadczenie, oparte na rutynie, ostać się nie mogło.
Rozmowa nasza przeciągnęła się jeszcze czas jakiś. Wyszedłem rozmarzony, zachwycony jak wczoraj, a może więcéj jeszcze. Im dłużéj byłem z tą kobiétą, im lepiéj rozumiałem tego słonecznego ducha, tém jaśniéj było w myśli mojéj.
Dnia tego nie zastanawiałem się nad samym sobą, ale rozpamiętywałem każdy wyraz wczorajszéj rozmowy. Słowa jéj, nie były to oderwane paradoksy, olśniéwające śmiałością swoją; wszystko co mówiła wiązało się w jéj myśli w doskonałą harmonią, i powoli ta cudowna postać, orzucona dotąd mgłą niezrozumienia, rysowała się coraz wyraźniéj w oczach moich, w całéj potędze swéj niezmąconéj pogody.
Teraz nawet myśl, że to wielkie serce kochać mogło, stała mi się znośniejszą, bo miłość ta musiała być godną jego, a zresztą im więcéj poznawałem ją, tém lepiéj musiałem zrozumiéć, że pomiędzy nami leżała przepaść. Ale pomimo to życie moje całe skupiało się w niéj jednéj; jéj myśli, jéj marzenia, a nawet to wszystko co ją otaczało, stało się moim światem; kochałem to co ona kochała, jéj dzieci, tego Gustawa nawet, który miał szczęście zbliżyć się do niéj i połowę życia żyć przy niéj.