Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla popisu, nie grała dla mnie nawet, ale czyniła to jak ptak co śpiéwa z potrzeby, dla saméj siebie, jak gdyby musiała wypowiedziéć melodyą to wszystko, co przepełniało jéj piersi. Powoli tony przechodziły w pianissimo, konały w jakiémś oddaleniu mroczném, aż umilkły, odezwały się znowu raz drugi, niby wspomnienie... i w pokoju stała się uroczysta cisza, któréj żadne z nas przerwać nie myślało.
Ukryłem twarz w dłonie i słuchałem, bo dźwięki jéj muzyki wyraźniejszemi były dla mnie niż słowa; one wypowiadały samę treść jéj istoty. Czułem w nich namiętną skargę serca, skazanego siłą wypadków na milczenie, nieskończoną miękkość kobiécych uczuć zmarnowanych i to wieczne „ja także kochaćbym mogła,“ odzywające się w każdéj szlachetnéj a samotnéj piersi.
Powstałem wreszcie i zbliżyłem się do niéj, cicho, ostrożnie, jak gdyby w powietrzu unosiły się jeszcze niesłyszalne dźwięki, a jam się lękał rozwiać ich czary. Pani Nasielska siedziała z głową trochę spuszczoną na piersi; widocznie zapomniała o obecności mojéj. Oczy jéj zdawały się oblane falami światłości, paliły spokojném wejrzeniem; drobne usta, wpół otwarte, odchylały się westchnieniem czy słowem tajemniczém, niedosłyszaném przez żadne ucho.