Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwrócenia uwagi, nie przechodziła jéj przez głowę. A jednak była tak zachwycającą, że tę jednostajną, gładką, czarną suknię, to niedbałe zaczesanie bogatych włosów, można było wziąć za wyrafinowaną kokieteryą. Patrząc na nią, zapytywałem siebie: czy jest strój jaki na świecie, zdolny dodać cóś lub ująć téj cudownéj istocie? Piękność jéj była z rodzaju tych, których nic przyćmić nie zdoła; w smutku lub szczęściu, w trwodze i uśmiéchu, w balowym stroju, czy w żałobnéj szacie, pod promieniami słońca, czy przy bladém świetle księżyca — zachowywała niezmiennie tę tryumfującą cechę nieporównanéj harmonii, tę powagę wysokiego, świadomego siebie ducha, która wyróżniała ją od tłumu.
I cóż dziwnego, że tę kobiétę otaczał hołd i poklask świata? cóż dziwnego że wszędzie wkoło siebie budziła miłość? Ona nie potrzebowała starać się o to i nie mogła być za to odpowiedzialną. Są istoty, którym niewolno przejść niepostrzeżenie, których przeznaczeniem jest królować wszędzie.
Patrzyłem na nią w cichym zachwycie, porównywając jéj nieregularne rysy z tyloma doskonałemi pięknościami, które miałem w pamięci, i zapytywałem samego siebie, czy kiedykolwiek jaka kobiéta uczyniła na mnie choć w części podobne wrażenie. Ona w oczach moich mieniła się wyrazem i wdziękiem; co chwila była inną, a zawsze cu-