Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pani Nasielska, odparła, od czasu jak tu mieszka, nigdy jeszcze nie wychodziła wieczorem.
Skierowałem się do dworku w dziedzińcu, gdzie poza firankami migało światło. Zadzwoniłem. Znów stary sługa wyszedł na moje spotkanie, zameldował mnie i drzwi otworzył natychmiast. Wstępowałem tu, jakby w dawno upragnione, wzbronione miejsca, z bijącém sercem, i zdawało mi się że na samym wstępie owiała mnie atmosfera przyjazna. Uśmiéchała się do mnie karykaturalna twarz domowego Cerbera i uśmiéchać się zdawały kwiaty przepełniające jéj mieszkanie, a ich woń egzotyczna uderzała mnie na wstępie. Niebieska lampa paliła się na stole, fortepian otworzony zdawał się dźwięczyć jeszcze echem jakiéjś melodyi pełnéj marzeń i ukojenia. Obejrzałem się w około: pani Nasielska stała we drzwiach od ogrodu, jak zwykle w czarnéj sukni wdowiéj. Strój ten był tak surowy, niepodniesiony żadną drobnostką, jak gdyby ta kobiéta zapomniała że jest piękną i młodą; a jednak w tém nawet zapomnieniu o sobie była zachwycającą. Z jednéj strony padało na nią błękitne światło lampy, z drugiej księżyc w pełni rzucał na nią srébrne promienie, a pomiędzy dwoma temi blaskami twarz jéj traciła żywą barwę, zdawała się bladém widmem, lub żałobnym aniołem. Na jéj czole i włosach mieniły się błękitne i białe kolory,