Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I sądzicie że ją przystanę na ten piękny projekt?
— Dlaczegóżby nie? Projekt ten mamy oddawna, czekaliśmy tylko na tę posadę, która wykonanie jego czyni możliwém.
Zosia dla objawienia mi zamiarów swoich obrała najgorszą porę. Świat marzeń rozwijał się we mnie, a wszystko co mnie otaczało, mąciło go tak bardzo, że byłem zły niewypowiedzianie, ową nieokréśloną, bezcelną złością, spadającą na piérwszy przedmiot jaki się nawinie. Teraz tym przedmiotem była biédna Zosia i jéj miłość; odpowiedziałem więc gniewnie:
— Skoro zamiar ten istniał oddawna, należało mnie o nim zawiadomić przynajmniéj.
Łzy stanęły w oczach Zosi, bo zarzut ten był równie niesprawiedliwy, jak nielogiczny.
— Mój ojcze, odparła drżąca, nie robiliśmy nigdy tajemnicy z uczuć naszych. Wiedziałam oddawna że Wiktor mnie kocha, jak on domyślał się że mi jest drogim; ale nie mówiliśmy o małżeństwie, bo dotąd było ono niepodobieństwem.
Zosia miała słuszność; w słowach jéj wyczytałem wymówkę, którą pocichu czyniło mi sumienie. Ja powinienem był dostrzedz tę nieskrywaną skłonność. Córka moja nie zwierzała mi się ze swych uczuć, bo to było rzeczą zaufania; odzywała się do