Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nosił zaczesane jak wszyscy, niby na dowód że w nim malarz ustępował miejsca człowiekowi dobrego towarzystwa.
Szedł widać na wieczorną przechadzkę, rzucając tu i owdzie zabójcze spojrzenia, muskając wąsiki, które zakończały się śpiczastemi haczykami, niby wędki czychające na pochwycenie serc czułych.
Oleś więc, ustrojony we wszystkie swe wdzięki, spotkał mnie ze swoim wieczystym uśmiechem i serdecznym wykrzyknikiem, bo pomimo wszystkie wady i narowy, był to w gruncie poczciwy chłopak. Powitałem go mniéj przyjaźnie niż zwykle. Dochodziłem właśnie do Europejskiego hotelu, chcąc, według zlecenia Stanisława, zapytać o panią Nasielską, a niewiedziéć czemu, nie miałem ochoty uczynić tego w obecności Olesia. Był to rodzaj niewytłumaczonego uczucia, bo przecież nie miałem się czego wstydzić, lub ukrywać. On nie odstępował mnie jak cień; więc zamiast iść zapytać szwajcara, jak to było moim zamiarem, stanąłem przed listą gości przemieszkujących w hotelu i zacząłem ją czytać. Oleś przepatrywał ją ze swojéj strony.
— Czy szukasz pan kogo? rzekłem zniecierpliwiony, zapominając że mógł odrzucić mi tém samém pytaniem.
Ale Oleś, jak zwykle ludzie jemu podobni, zbyt