Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 014.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszakże moja żona po swojemu starała mi się być miłą, a jeżeli wręcz przeciwne wywoływała wrażenie, nie pochodziło to z braku dobrych chęci. Podobała mi się dla piękności; ona téż dbała o swą piękność, jak o jedyny łączący nas węzeł i była w prawie swojém, utrzymując z taką pracą i wytrwałością upadające wdzięki i spoglądając na mnie z pewną dumą, gdy je podziwiano jeszcze.
Miałem nadto logiki, by jéj to za złe uważać; ale téż pomimo woli ta kobiéta robiła na mnie wrażenie podobne do tego, jakie sprawia zbrukana lalka: z obojętnéj, stawała mi się wstrętną. Nie mogłem rachować jéj za cóś w mojém życiu i stroniłem od niéj, o ile tylko na to pozwalały okoliczności i obowiązki rodzinne.
Może w tém właśnie leżała przyczyna tajemniczych smutków i marzeń, które tak niewcześnie trapiły moje stare serce... Ale ja wówczas nie myślałem tego. Wszakże położenie moje domowe było takiém, jak zwykle bywa po kilkodziesięcioletniém pożyciu; moi towarzysze młodości po części tak samo jak i ja kochali się, pożenili i kochać przestali, a nie widziałem w nich wcale téj bezcelowéj tęsknoty; jak mnie trawiła. I niedziw: obrachowywałem się na zwykłą miarę społeczeństwa, a nie na swoję własną, któréj nigdy, pod karą upadku, pomijać nie wolno.