Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 404.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakiś smutek, a wówczas zaraz przychodzi mi do myśli czy jakim sposobem nie wiedząc o tem, nie stałam się jego powodem.
Były łzy w jej głosie, spoglądała na niego wymownemi oczyma, przeczuwając niewyraźnie iż miała w swoim ręku szczęście jego lub boleść.
— Nigdy, nigdy — zawołał — pani nie możesz wiedzieć czem jesteś dla mnie.
Był tak namiętny odcień w tych wyrazach iż Ksawera uczuła płomień rumieńca występujący jej na lica.
— Jestem — wyrzekła nieśmiało — najwdzięczniejszą uczennicą, a pan najlepszym nauczycielem, chciałabym pana słuchać zawsze we wszystkiem.
— Nie długo panno Ksawero, nie będę cię miał nic do nauczenia.
Spojrzała na niego z wyraźnym przestrachem.
— Dla czego?
— Czynisz pani tak szybkie postępy, iż co dzień zmniejsza się oddzielająca nas przestrzeń; jak się zrównamy będę musiał złożyć przed panią broń i powagę nauczyciela.
Uczuła iż w tych słowach przebijał się smutek, a myśl w nich zawarta ścisnęła jej serce.