Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakąś duchową, promienną pięknością, którą kobiecie każdej daje miłość. Nie było to już owo swobodne, wesołe, roztropne dziecko, ale myśląca istota, zdolna wszystko odczuć i zrozumieć. Patrzałem na nią zachwycony tym nowym urokiem rozwijającym się pod wpływem moim. Ta przedziwna natura dojrzewała pod ciepłem uczucia, nic nie tracąc z pierwotnej czystości, a codzień zyskując powab nowy, i na przekor wszystkim troskom przyszłości, byłem szczęśliwy przez chwilę niemarzonem nawet szczęściem. Nagle Anielka zakaszlała gwałtownie. Kaszel ten odbił się w głębi mego serca, i jak straszny głos złowróżbny rozwiał wesele, które w niem gościło.
— Anielko, zawołałem strwożony, tyś słaba! ty coś ukrywasz przedemną! Dawno tak kaszlesz?
Ale dziewczyna nie pojmowała przerażenia mego, i uśmiechnęła się z niego nawet.
— Już parę tygodni, odparła, jak kaszlę trochę, musiałam się przeziębić, nie zważałam na to.
— Powinnaś zważać, pochwyciłem: czyż nie wiesz, że twoje zdrowie jest mojem zdrowiem i życiem?
Uśmiechnęła się znowu, ale innym wdzięcznym, miłosnym uśmiechem.
— Będę uważną, skoro tak chcesz, Kazimierzu; ależ to przecie nie choroba.
Lękałem się troskliwością moją obudzić jej niepokój, przerazić tem czego się sam lękałem, i uśmiechnąłem się także z boleścią w sercu.
— A czy spełniasz przepisy doktora? spytałem pół żartobliwie, pół seryo.