Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła zwyczajną kobietą, życie jakkolwkiek gorzkie nie wygasiło w niej miłości, a przyniosło wiedzę. Znała pokusę, więc litowała się nad upadkiem; cierpienie, więc rozumiała wartość łzy, i zamiast pogardzać, otworzyła serce szeroko boleściom i kalectwom ludzkim. W ognia cierpienia wypaliły się, wszystkie niższe pierwiastki jej istoty, i duch coraz wyraźniejszem piętnem znaczył jej rysy. Piękność zamiast więdnąć, przeobrażała się tylko, jaśniała tajemniczym blaskiem. Czoło szerokie, zaledwie przerżnięte podłużnemi zmarszczkami, miało pogodę przecierpianego męczeństwa; oczy ciemno-szafirowo w głąb zapadłe, świeciły z za mgły łez, jak ogień grecki pod wodą; wzrok jasny, przejmujący, jakby myśli ludzkie stały przed nim otworem, obciążony był Chrystusową słodyczą przebaczenia. Lice jej było białe, usta blade, krew uszła z jej twarzy przez serdeczne rany, a życie skupiło się w oczach. Żadne cierpienie na próżno nie zwracało się do niej, żadna chwila życia zbyt wysoką nie była, potrafiła sprostać każdemu położeniu, ból i radość zastały ją zawsze gotową, i unieść nie mogły z obranej drogi. A jednak jam dotąd zawsze milczał przed nią, z rodzajem dumy kryłem rany moje i nigdym nie umiał serca obnażyć.
Są rany tak palące, iż najlżejsze dotknięcie jest męką, są cierpienia, z któremi mierzyć się tylko można oko w oko bez świadków; słowo wyszło z ust naszych staje nie z nami, ale przeciwko nam w walce życia. Próżne skargi roztkliwiają ducha, odbierając mu hart i siłę. Milczałem więc, póki przeszłość nie wychodziła z abstrakcyjnej dziedziny wspomnień. Ale dziś ona upominała się o cząstkę swoją, o chwilę obecną, mięszała się do życia i stawała faktem.
Prawdopodobnie list ten powoływał mnie ztąd daleko, może na zawsze. Opuszczając kraj i dom rodzinny, na kilka dni przed ślubem zrywając serdeczne węzły, niwe-